piątek, 6 marca 2015

Rozdział 04.

- Witam ponownie, panno Morgan - Powiedział z miną jak chmura gradowa.
Stałam jak wryta. Co on tu u diaska robi?!
- Pan tutaj?! - zapytałam nie wiedząc dokładnie, czy potrafię wymusić na sobie normalny ton mojego głosu.
Spojrzałam mu w oczy. Milczał, a jego mina nie zdradzała, jakie ma zamiary.
Drżałam, cholerne uczucie strachu zaczęło przedzierać się przez moją cienką fakturę garderoby.
U licha! Co jeśli on znowu pomyślał, że wchodzę mu w drogę?!
- Ja nie...
- Zamknij się. A tobie... - zwrócił się do Step. - tobie już podziękujemy. Zjeżdżaj - wycedził surowo. Dziewczyna spojrzała na mnie, jej wargi drgnęły i lekko kiwając mi głową, odeszła.
Zacisnęłam powieki i zaczęłam nie równo oddychać przez nos, świadoma tego, że właśnie zostałam z nim sama.
- O co ci chodzi? - odważyłam się zapytać, ale on nie odpowiedział. Odnalazł drogę do mojej dłoni i mocno za nią ścisnął prowadząc do pustej windy.
Nie puszczał.
Drzwi od windy zamknęły się, a ja poczułam jak jego pociemniałe oczy skanują moją przerażoną twarz.
- Boisz się mnie. Wiem, że moje zachowanie jest karygodne. Ale uwierz, to najlepsze rozwiązanie jakie wymyśliłem spotykając ciebie.
Przy tym ostatnim zdaniu w jego oczach pojawiło się jakieś silne, nieznajome uczucie. Poczułam jak  temperatura mojego ciała diametralnie się zmienia. Westchnął przeciągle i spojrzał na mnie.
- Chodź... - pociągnął mnie w stronę czarnego mercedesa. - wsiadaj.
Oczywiście zrobiłam jak rozkazał.
Jechaliśmy do centrum. Zrezygnowana tą całą sytuacją oglądałam niknące w dali budynki. Co on wyprawia?!
Zacisnęłam ręce w pięści, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. Co jeśli on coś mi zrobi? A jeśli zgwałci i zabije?! Nie, nie, nie!
Przymknęłam oczy i usiłowała odzyskać spokój. Dam radę, dam radę... 
W pewnym momencie poczułam, że się zatrzymujemy. Rozejrzałam się po okolicy
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam grzecznie, ale on tylko spojrzał się na mnie jak na debilkę i wyszedł z samochodu. Myślałam, że skoro mi na początku otworzył drzwi to i tym razem też tak będzie, ale pomyliłam się. Jaśnie hrabia nawet się nie obejrzał za mną, więc postanowiłam podążyć za nim.
Kiedy poczułam orzeźwiające powietrze i cudny krajobraz otaczający mnie, naszła mnie wena na malowanie. Zaczęłam wyobrażać sobie mojego "księcia" z bajki, który przechadza się ze mną po tym cudnym Edenie. 
- Ty... podejdziesz w końcu tu? - zadźwięczał jego głęboki głos. 
Powoli zbliżyłam się do niego zaplatając ręce na piersiach.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? 
Zmarszczył czoło i przymrużył ciemne oczy. 
- Mam do ciebie sprawę i tylko taka cnotka jak ty może rozwiązać moje dochodzenie, rozumiesz? 
- Żartujesz sobie? - zapytałam ironicznie. 
Chłopak złapał głęboko powietrze i przymrużył oczy ze zdenerwowania. 
- A czy wyglądam jakbym żartował? Nie, więc może zacznij łaskawie słuchać to co mam ci do powiedzenia. 
- Mogę się nie zgodzić? - podstawowe pytanie. 
Uśmiechnął się zadziornie i pokiwał przecząco głową. 
- Czyli mam przesrane? 
-Otóż to!

***

Ciąg dalszy nastąpi za tydzień, albowiem ide opijać moje 18-ste urodziny. 
Miłego dzionka kochani :D!
Saki chan official

5 komentarzy:

  1. Wszystkiego Najlepszego Skarbie! <3
    Dużo szczęścia i miłości!. Weny <3
    Też w tym roku mam 18-nastkę <3
    Uwielbiam ten blog :*** Ciekawe co Harry wymyślił, no cóż zostało mi tylko czekać. Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego! 💕 Czekam na następny piątek!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam <3 Hahaha xD Staruszka !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszego kicia.. kocham. I czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń