sobota, 14 marca 2015

Rozdział 06.

Zatkało mnie. Co on właściwie powiedział?
- Słucham? - wybełkotałam nie przez to, że wypiłam trochę szampana tylko przez to co przed chwilą usłyszałam.
W pewnym momencie poczułam jego silną rękę na moim delikatnym ramieniu. Niepewnie podniosłam głowę także dokładnie widziałam niespotykany odcień jego oczu.
Przełknęłam ślinę.
- Skoro masz wszystko, a nie masz chłopaka...
- To nie znaczy, że ty masz nim zostać, wiesz? - przerwałam mu, a on zmarszczył czoło i przymrużył ciemne oczy. Chyba nie był przyzwyczajony do ludzi sprzeciwiających się jego rozkazom.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie przespałabyś się z takim kolesiem jak ja? - Sama nie bardzo wiedziałam co robię, machinalnie podniosłam rękę i z całej siły uderzyłam go w policzek. Impet był tak duży, że jego głowa odskoczyła na bok. Moja klatka zaczęła się szybko unosić, kiedy zwiększyłam częstotliwość napełniania płuc.
- Nie powinnaś tego robić... - wyszeptał łapiąc się za obolały policzek.
- Ha, śmieszne. Może to jest jedyny powód, dla którego mnie dzisiaj zabrałeś ze sobą?
Zmarszczył brwi i pokręcił głową.
- Czy ty byłaś głucha jak ci mówiłem po co chce żebyś tu była, do cholery?! - zabrzmiał jego pełen irytacji, niski głos.
- Tak, a później mówisz mi o przespaniu się z tobą.
Źrenice rozszerzyły mu się ze złości, widziałam że jest coraz bardziej rozdrażniony, ale nie obchodziło mnie to. Wpatrywałam się w niego czekając, aż się odezwie. 
- Czy ty jesteś głupia?  - wycedził. 
- Wiesz nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - Fuknęłam i wyminęłam go. 
NIESTETY złapał mnie mocno za rękę i szarpnął tak, że wleciałam mu prosto w ramiona.
- Jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko jeśli się zgodzisz na tę umowę. Tyle, że w grę nie wchodzi miłość, Żadne uczucie słyszysz? - widziałam determinacje w jego oczach. Nie wiedziałam dokładnie czy aż tak zależy mu na pieniądzach, czy na ojcu. 
Jednak moja dusza podpowiadała mi żebym go trochę potrzymała w niepewności. 
- A co jeśli się nie zgodzę? - spytałam nadal spoglądając mu w twarz. 
- Uwierz mi, że nie stracisz, jeśli się zgodzisz. 

*** 

Odetchnęłam głęboko, zanim przekroczyłam próg swojego mieszkania. Przede mną została postawiona pewna, dość nie spotykana decyzja i tylko ja musiałam ją podjąć. Zgodzić się czy nie? 
Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego.
Jego zachowanie bardzo mnie zaintrygowało. Raz był bezczelny, pełen emocji, budził respekt, aż nagle zmieniał się w dobrze poukładanego mężczyznę, pełnego uczuć z wieloma atutami. Tylko dlaczego ja?!
Nie byłam ładna i nie mogłam mu dużo zaoferować jednak intrygował mnie do takiego stopnia, że już byłam w stanie zgodzić się na jego propozycję. 
Usiadłam przed laptopem i wpisałam w "google": Harry Styles. 
Otworzyło się wiele stron na jego temat. Jedna z nich bardzo mnie zaciekawiła. 
" Zagrożony majątek Harrego Stylesa! Jego przebrany brat walczy o swój posag!".
Westchnęłam i powędrowałam do łazienki. Mocniej zacisnęłam dłonie na umywalce i oparłam się o nią całym ciężarem ciała. Starałam się uspokoić oddech. Przebiegłam palcami po twarzy i spojrzałam w lustro. Moje włosy już nie były tak ładnie ułożone jak wcześniej, blada skóra i zmęczone oczy.
Pomyślałam, że jedyną osobą, która mogłaby mi pomóc to nie dawno poznana Step. Wzięłam komórkę z drewnianej komody i wykręciłam do niej numer telefonu.
- Halo? - usłyszałam po chwili jej zmęczony głos. 
- Oh, przepraszam że tak późno dzwonię, ale chciałam się ciebie o coś zapytać. - odwróciłam się i zauważyłam zirytowanego Pana Niebezpiecznego, który kieruje się w moją stronę. Moje serce podskoczyło mi do gardła i o mało, a bym się udusiła. 
- Pani podziękujemy. - powiedział do telefonu i rzucił go na łóżko. 
Moje usta niepewnie zadrżały, kiedy na niego spojrzałam. Głośno wypuściłam powietrze, kiedy złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię. Moje dłonie, zaciśnięte w pięści raz za razem obrzucały jego plecy uderzeniami. Próbowałam wymusić na nim, żeby mnie puścił. Tak się nie stało. Zignorował mnie, nie przestawał pewnym krokiem maszerować do kuchni w moim domu. Gdzie byli moi rodzice, ja się pytam?!
- Harry! - zacisnęłam pięści na tyle jego koszulki - Puść mnie!
Kilka sekund później stałam przed nim, kiedy łaskawie opuścił mnie na ziemię. Zbliżył się na krok, a ja instynktownie się cofnęłam. Załkałam w duchu, kiedy moje plecy dotknęły blatu kuchennego.
- Po coś tu znowu przylazł?! W ogóle kto ci pozwolił?!  - zaczęłam ostro.
- Przyszedłem cie odwiedzić- odparł, jak gdyby nigdy nic.
Jego głos, był przepełniony drwiną. 
- Cóż... Może powiesz mi, dlaczego?! 
- Bo chce żebyś dała mi w końcu tą, jebaną odpowiedź na którą czekam od paru godzin! - usłyszałam jego szorstki głos.
Nic już nie powiedziałam, no bo co niby miałam odpowiedzieć.
- Usłyszę ją albo teraz, albo nigdy.
- Jak będziesz tak nalegał to pewnie, że się nie zgodzę! - krzyknęłam i kiedy chciałam iść do swojego pokoju usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi zewnętrznych.
Chłopak złapał mnie za rękę, przyskrzynił do wnęki koło lodówki i zamknął mi dłonią usta. 
- Csiiii.... 
Przegryzłam wargę i znów poczułam zdenerwowanie. Głęboko zaciągnęłam się powietrzem. Harry popatrzył na mnie z góry, linia jego szczęki zarysowała się wyraźniej, a spojrzenie spochmurniało. Jego onieśmielające zdolności zadziałały perfekcyjnie, gdy spuściłam głowę i zawstydzona odwróciłam wzrok.
Za każdym razem przybiera inną twarz. Ciekawe ile ich jeszcze ukrywa przede mną?


Następny rozdział za dwa tygodnie. Proszę aby każdy zostawił po sobie jakiś komentarz, gdyż nie wiem czy nadal prowadzić tutaj tego bloga czy na wattpad. Aczkolwiek zostawiam to waszej opinii.

środa, 11 marca 2015

Rozdział 05.

- Chyba żartujesz... - wydusiła Step z niedowierzaniem.
- Chciałabym. - schowałam twarz w dłoniach i wypuściłam głębokie westchnięcie. Kiedy podniosłam głowę dziewczyna powoli okręciła się na krześle przy biurku, a na jej twarzy malowało się głębokie zamyślenie.
- No i co zamierzasz zrobić? - ponownie zwróciła się z pytaniem.
- Nie mam wielkiego wyboru i tak mam już przesrane.
Schowałam twarz w poduszkę i z całej siły krzyknęłam.
- Może nie będzie taki zły, jak sądzisz?
- C..co? - potrząsnęłam głową, jakbym starała się pomieścić tam wszystkie informacje.
 Na kilka sekund zapanowała grobowa cisza.
- Tak naprawdę nikt nie zna Harrego. Widocznie wpadłaś mu w oko, Ness. A jeśli nie chcesz to po prostu możesz mu odmówić. - powiedziała biorąc dużego łyka gorącej czekolady.
- Mam odmówić NIEBEZPIECZNEMU? Wtedy byłabym skazana już tylko na śmierć! - Zakryłam tym razem twarz w dłoniach. Byłam zrezygnowana i zrozpaczona. 
Może nie będzie tak źle. Mam tylko zbliżyć się do JEGO rodzinki i udawać JEGO dziewczynę. No co może się takiego stać?!
- Nie będzie tak źle, dasz radę! - starała się mnie uspokoić, ale coś w jej głosie mówiło mi, że wcale nie była o tym przekonana.

***
Przeciągnęłam waniliową, obcisłą sukienkę przez moje uda i dalej w górę ciała. Idealnie weszła na moje niezbyt zgrabne ciało, chociaż kupiłam ją jakieś dwa lata temu i muszę przyznać, że ciągle wygląda całkiem nieźle. Odsłaniała trochę nogi i akurat tyle, ile bym sobie życzyła dekoltu.
Nienawidziłam sukienek i to już od najmłodszych lat. Pamiętam jak mama założyła mi białą, jedwabną sukieneczkę w czerwone różyczki. Tak bardzo byłam na nią zła, za ubranie mnie w nią, że pocięłam tkaninę na drobniutkie kawałeczki. Ale skoro Pan Niebezpieczny ostrzegł mnie, że mam ubrać się elegancko postanowiłam założyć ją ten jeden raz.
Zdjęłam z włosów opasającą je frotkę i przeczesałam palcami długie fale spadające mi po plecach. Starałam się okiełznać mocno kędzierzawe pasemka, ale w ostateczności się poddałam.
Usiadłam tuż przed swoją toaletką w momencie, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Chwilę później się uchyliły.
- Ness! - w moim małym domu zabrzmiał donośny głos mamy.
- W pokoju! - odkrzyknęłam nakładając błyszczyk na usta. 
- Wychodzisz? - zapytała starannie mnie skanując. 
Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej czarne szpilki.
- No tak. 
- Z chłopakiem? - dopytywała dalej. 
- Tak, mamo. Przestaniesz? - zaczęła mnie denerwować. 
- Przecież nic nie mówię.
Miałam jeszcze 5 minut do przyjazdu Harrego. Towarzyszyło mi uczucie, jakby moje serce miało zaraz stanąć. To było okropne. Czułam się jakbym miała iść do odpowiedzi, albo czekać na zatrważające wyniki egzaminu.
W pewnym momencie usłyszałam samochód parkujący na podjeździe mojego domu. Wyjrzałam na zewnątrz, zerkając zza zasłony w moim pokoju. Z pokaźnego, ciemnego wozu wysiadł Harry. Po chwili widziałam jak wspina się po schodkach prowadzących do moich drzwi wejściowych. Szybko chwyciłam marynarkę wiszącą w mojej szafie, nie fatygując się odłożeniem wieszaka, który spadł, na swoje miejsce. W pośpiechu naciągnęłam buty z myślą, że im szybciej całe to spotkanie się skończy, tym lepiej.
- Chyba ktoś po ciebie...
- Wiem!- bąknęłam w pośpiechu.
Nie chciałam być niemiła, ale cała sytuacja działała mi na nerwy. Niechętnie zwlokłam się ze schodów, by ujrzeć Niebezpiecznego w ciemnym, bardzo dobrze dopasowanym garniturze i białą koszulą. Jego złośliwy uśmieszek pokazał dwa dołeczki w jego policzkach, natomiast zielone oczy ukazały cień zadowolenia nie wiadomo dlaczego.

***
Podróż przebiegała w kompletnej, niezręcznej ciszy, nie licząc tych ciągłych telefonów, które zaczynały mnie denerwować. Miał spokojny wyraz twarzy, ale nadal nie mogłam odczytać z niej żadnej emocji. Jego oczy ciągle zwrócone były przed siebie, aż do momentu, kiedy dotarliśmy na drogę piaskową, która skrywała zza gęstą puszczą leśną ogromną bramę. Ta cisza była dla mnie bardzo uciążliwa. W końcu postanowił ją przerwać.
- Wiesz dlaczego wybrałem ciebie, Panno Morgan? - jego pytanie mnie zaskoczyło. Jasne, że nie wiem. Odstaw mnie do mojego domu i daj mi spokój. Nadal mentalnie obrzucałam się pięściami, za to, że wsiadłam do tego samochodu.
- Ness. - poprawiłam go cicho - Nie mów do mnie po nazwisku.
Wzruszył ramionami i znowu zamilkł.
***
Dziwne przeczucie wypełniło mnie od środka, a serce wyraźnie przyspieszyło. Czułam za sobą jego obecność, kiedy otwierałam przed nim drzwi. Chwycił za mój nadgarstek i odsunął dłoń od klamki. Zdałam sobie sprawę, że wstrzymuję oddech. 
Od kiedy on taki miły?
- Oddychaj. - usłyszałam zaraz przy uchu, a ciarki rozniosły się po całej długości kręgosłupa. Powoli otworzył przede mną drzwi, sięgając ponad moim ramieniem. - Jestem wyznawcą zasady, że kobiety mają pierwszeństwo, panno Morgan. - odsunął się na bok i gestem wskazał mi wyjście. 
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie, ignorując, że znowu użył mojego nazwiska. W ciszy zaczerpnęłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Drzwi rozsunęły się gładko, a ja zostałam przywitana ciepłymi odcieniami przedpokoju. Było olbrzymie i przestronne. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to wielki, kryształowy i cudnie świecący żyrandol zawieszony na suficie. W pomieszczeniu rozległ się stukot moich szpilek, odbijających się od marmurowej posadzki. Wokół kominka stały trzy szerokie kanapy, na których siedziały dwie pary, rozmawiające między sobą. Kiedy mnie dostrzegli, posłali mi przyjazne uśmiechy.
Poczułam się niepewnie, gdy jeden z mężczyzn zaczął skanować moje ciało od góry do dołu.
- Witajcie! Harry dużo mi o tobie opowiadał, Vanessa, tak? 
Odwróciłam się. Przede mną stała piękna blond włosa kobieta, nienagannie ubrana.
- Tak, miło mi panią poznać. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
Spojrzałam na Stylesa. Ten jego przewiercający na wylot wzrok... Nie miałam pojęcia jak miałam wytrzymać z nim cały wieczór. Byłam w jego towarzystwie dopiero jakieś trzydzieści minut i dwadzieścia pięć sekund, a już nerwowo skubałam paznokcie i przygryzałam wargę. Drań. Westchnął cicho i to była najbardziej szalona ekspresja, na jaką sobie pozwolił od momentu, kiedy tu wszedł.
- Usiądźcie. - odezwała się z szeroko uśmiechniętą buzią, jednak kiedy zajęliśmy miejsce w białej, mięciutkiej, skórzanej kanapie kobieta rozpłynęła się w powietrzu.
- Harry, to twoja dziewczyna? - odezwał się mężczyzna, który wcześniej bezczelnie mnie skanował.
- A co zazdrościsz? - przekręcił głowę w bok i popatrzył na mnie wyraźnie zaintrygowany.
Nieznajomy fuknął i upił łyk bulgocącego, przezroczystego trunku. Wyglądało na to, że pili szampana. 
- Może... - uśmiechnął się.
- Masz ochotę na odrobinę szampana, Vanesso? - zapytał, wdzięcznie przemieszczając się w stronę barku z alkoholem. Z chłodziarki na wina wyjął jedną butelkę szampana i z powrotem ruszył w moją stronę.
- Czemu nie... - uśmiechnęłam się. Z ciekawością obserwowałam z jaką swobodą przemieszcza się po salonie. Po drodze chwycił jeszcze dwa kryształowe kieliszki i postawił je na blacie barku. .
Otworzył butelkę z hukiem i uśmiechnął się pod nosem, kiedy podskoczyłam nie spodziewając się wystrzału. Zaczerwieniłam się, a on nalał różowego, musującego płynu do naszych kieliszków.
- Masz. - podał mi trunek. 
Wszyscy zgromadzeni dokładnie nas obserwowali.
- Kochanie... - powiedział przy moim uchu. Zadrżałam.
Upił mały łyk szampana, a ja powtórzyłam jego ruch. Smakował dziwnie, ale zaraz postanowiłam upić jeszcze więcej. Pociągnęłam łyk i nagle napój zaczął mi szalenie smakować.
- Opowiedz nam coś o sobie, Vanesso. - w końcu pojawiła się ta kobieta, która przywitała nas gdy weszliśmy do pomieszczenia.
- Jestem malarką... - powiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Oh... Mój mąż też malował, ale teraz kiedy bardzo choruje nie ma po prostu siły utrzymać pędzel w dłoni. - zauważyłam zmartwienie w jej zachowaniu. Widocznie bardzo go kocha.
- Przykro mi... - wyszeptałam. 
Kobieta uśmiechnęła się i pociągnęła łyk czerwonego wina. 
- Nie martw się tym, próbujemy wszystkiego żeby wytępić tego złośliwego raka. - powiedziała żartobliwym tonem, ale w głębi duszy wiedziałam, że kłamie.
- Skończmy z tym tematem, mamo. Obiecałem oprowadzić, Ness po naszej posiadłości. Chyba nie będziecie źli jak na trochę wyjdziemy. 
- Oczywiście, że nie Harry. To miło z twojej strony, że pozwoliłeś nam ją poznać. Może przedstawiłbyś także, Ness ojcu?  - zaproponowała kobieta, ale Niebezpieczny nawet nie chciał jej słuchać. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pomieszczenia.

***
Każdy kolejny pokój był duży i przewiewny. Bez trudu bym się tam zgubiła, gdyby nie Pan Niebezpieczny, kurczowo trzymający mnie za rękę. Pokazał mi dzieła swojego ojca. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak bardzo dumny ze swojego rodzica.A Kiedy opowiadał mi o nim czułam, że bardzo go kocha. W pewnym momencie zazdrościłam mu takiego uczucia do swoich rodziców. Ja swoimi gardziłam za to, że nie mają dla mnie czasu. Że zawsze zostaje sama, a on chociaż wychowywał się tak naprawdę sam to nadal ich podziwiał. Kiedy skończył jego pociemniałe oczy w końcu zwróciły na mnie uwagę.
- Powtórzę pytanie. Czy wiesz dlaczego akurat ciebie wybrałem i jaki jest mój cel? - zmarszczył czoło i wyglądał na lekko skonsternowanego.
- Skąd mam wiedzieć? - przewróciłam oczami. 
- Ponieważ masz tak samo wrażliwą duszę jak mój ojciec. Moim celem nie jest miłość i takie błahostki, więc nie licz na to. Moim celem jest przejęcie majątku po ojcu. Rozumiesz, czy nie? 
- No rozumiem, więc chodzi ci tylko o forsę? A co ja będę miała z tego wszystkiego? Pieniądze mam, talent mam, niczego mi nie brakuje, więc co możesz mi zaoferować?
- Mnie?



Czytasz-komentujesz-motywujesz-doceniasz moją pracę

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 04.

- Witam ponownie, panno Morgan - Powiedział z miną jak chmura gradowa.
Stałam jak wryta. Co on tu u diaska robi?!
- Pan tutaj?! - zapytałam nie wiedząc dokładnie, czy potrafię wymusić na sobie normalny ton mojego głosu.
Spojrzałam mu w oczy. Milczał, a jego mina nie zdradzała, jakie ma zamiary.
Drżałam, cholerne uczucie strachu zaczęło przedzierać się przez moją cienką fakturę garderoby.
U licha! Co jeśli on znowu pomyślał, że wchodzę mu w drogę?!
- Ja nie...
- Zamknij się. A tobie... - zwrócił się do Step. - tobie już podziękujemy. Zjeżdżaj - wycedził surowo. Dziewczyna spojrzała na mnie, jej wargi drgnęły i lekko kiwając mi głową, odeszła.
Zacisnęłam powieki i zaczęłam nie równo oddychać przez nos, świadoma tego, że właśnie zostałam z nim sama.
- O co ci chodzi? - odważyłam się zapytać, ale on nie odpowiedział. Odnalazł drogę do mojej dłoni i mocno za nią ścisnął prowadząc do pustej windy.
Nie puszczał.
Drzwi od windy zamknęły się, a ja poczułam jak jego pociemniałe oczy skanują moją przerażoną twarz.
- Boisz się mnie. Wiem, że moje zachowanie jest karygodne. Ale uwierz, to najlepsze rozwiązanie jakie wymyśliłem spotykając ciebie.
Przy tym ostatnim zdaniu w jego oczach pojawiło się jakieś silne, nieznajome uczucie. Poczułam jak  temperatura mojego ciała diametralnie się zmienia. Westchnął przeciągle i spojrzał na mnie.
- Chodź... - pociągnął mnie w stronę czarnego mercedesa. - wsiadaj.
Oczywiście zrobiłam jak rozkazał.
Jechaliśmy do centrum. Zrezygnowana tą całą sytuacją oglądałam niknące w dali budynki. Co on wyprawia?!
Zacisnęłam ręce w pięści, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. Co jeśli on coś mi zrobi? A jeśli zgwałci i zabije?! Nie, nie, nie!
Przymknęłam oczy i usiłowała odzyskać spokój. Dam radę, dam radę... 
W pewnym momencie poczułam, że się zatrzymujemy. Rozejrzałam się po okolicy
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam grzecznie, ale on tylko spojrzał się na mnie jak na debilkę i wyszedł z samochodu. Myślałam, że skoro mi na początku otworzył drzwi to i tym razem też tak będzie, ale pomyliłam się. Jaśnie hrabia nawet się nie obejrzał za mną, więc postanowiłam podążyć za nim.
Kiedy poczułam orzeźwiające powietrze i cudny krajobraz otaczający mnie, naszła mnie wena na malowanie. Zaczęłam wyobrażać sobie mojego "księcia" z bajki, który przechadza się ze mną po tym cudnym Edenie. 
- Ty... podejdziesz w końcu tu? - zadźwięczał jego głęboki głos. 
Powoli zbliżyłam się do niego zaplatając ręce na piersiach.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? 
Zmarszczył czoło i przymrużył ciemne oczy. 
- Mam do ciebie sprawę i tylko taka cnotka jak ty może rozwiązać moje dochodzenie, rozumiesz? 
- Żartujesz sobie? - zapytałam ironicznie. 
Chłopak złapał głęboko powietrze i przymrużył oczy ze zdenerwowania. 
- A czy wyglądam jakbym żartował? Nie, więc może zacznij łaskawie słuchać to co mam ci do powiedzenia. 
- Mogę się nie zgodzić? - podstawowe pytanie. 
Uśmiechnął się zadziornie i pokiwał przecząco głową. 
- Czyli mam przesrane? 
-Otóż to!

***

Ciąg dalszy nastąpi za tydzień, albowiem ide opijać moje 18-ste urodziny. 
Miłego dzionka kochani :D!
Saki chan official