środa, 28 października 2015

Rozdział 09.

Nie odzywał się przez dobrą minutę i w momencie, gdy myślałam, że zapomniał o tym co przed chwilą powiedziałam, on podniósł wzrok i bez żadnej emocji spojrzał mi prosto w oczy, kręcąc głową.
- Żartujesz?- szepnął.
Mocno zacisnęłam powieki i wypuściłam drżący oddech.
Stałam tam jak odrętwiała. Nie wiedziałam, czego mogę się teraz po nim spodziewać. Jego rozzłoszczone i pełne zaskoczenia oczy wypalały dziurę w moim mózgu. O Matko Chrystusiasta! 
-Coś ty przed chwilą powiedziałaś?!-Kontynuował, a ja z tego przerażenia zaczęłam szlochać. 
-Zznaczy...Może mi się tylko tak wydaje...-powiedziałam półgłosem.
Szerzej otworzył oczy ze zdziwienia, a zmarszczka między jego brwiami pogłębiła się. Facet, którego wcześniej okładał zaczął coś bełkotać, a ten w zamian rzucił mu w twarz gruby plik studolarówek. 
-A jeśli sprzedasz mnie na psach to inaczej sobie porozmawiamy. -syknął i stanął wprost na mnie.
Pierwszą reakcją, była chęć ukrycia się. 

Z jego kostek na dłoniach wydobywała się krew. Przegryzłam nerwowo wargę i zaczęłam się trząść z przerażenia. Zaczęłam się wycofywać, kiedy złapał mój nadgarstek. Zostałam gwałtownie szarpnięta za dłoń. Zaczął ciągnąć mnie w kierunku ślepej uliczki. 


***


-Puszczaj!- starałam się wyrwać z jego ciasnego uścisku. 
-Zaraz sobie porozmawiamy.
Krzyknęłam, kiedy szarpnął mnie, bym weszła z nim do tej zrobaczywiałej krypty. Złapał mnie mocno, kiedy zachwiałam się na nogach. 
-Kochasz mnie, ta? - zaśmiał się nieprzyjaźnie. 
Z całej siły wyrywałam nadgarstek, kiedy ciągnął mnie wzdłuż ściany budynku. Odwrócił się do mnie twarzą, na ile to było możliwe, schowałam głowę w ramionach. 
-Nie utrudniaj mi tego. - wysyczał. 
Zaczęłam panikować, kiedy ciągnął mnie jeszcze dalej. Złapał mnie za ramię, brutalnie przygwożdżając do ściany. Zaczęłam się trząść i mocno zamknęłam oczy, żeby uniknąć jego spojrzenia. Kiedy otwarłam je znowu, Harry gapił się na mnie przerażającymi oczami. Byłam przerażona do szpiku kości. A jeśli on chce mnie tu zabić?!

-Nie możesz mnie kochać, bo gdybyś mnie kochała nie bałabyś się mnie.-Co do cholery on mówi? 
Zszokowana otworzyłam usta i nie mogłam wykrztusić już nawet głupiego jęku strachu, który jeszcze niedawno mnie przerastał.
Chłopak puścił mi dłonie i odsunął się na bezpieczną odległość, a ja nadal nie wiedziałam, co się tak naprawdę dzieje. Nie mogłam po prostu uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. 
Wyszukał w ciasnych dżinsach paczkę papierosów, wyciągnął jednego, a z drugiej tylnej części garderoby wyjął zapalniczkę.
-Palisz? -zapytał, a po chwili się roześmiał. 
Pokręciłam przecząco głową i po chwili objął nas dym nikotynowy. 
-Harry..., ja... 
-Zamknij się. Jeszcze raz sobie tak zażartujesz, a rozwalę ci łeb o kant tego chodnika. I coś na przyszłość: Nie wtrącaj się w moje sprawy osobiste. Nara. 
Zaraz po tych słowach zniknął z moich oczu. 

***

Całą  noc nie przespałam. Siedziałam na skraju łóżka i analizowałam tą dzisiejszą, jakże irytującą i zawstydzającą sytuację. To chore...
Czy on zawsze jak się zdenerwuje to rozwala twarz napotkanemu człowiekowi? 
Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiałam, tym bardziej uważałam, że jest popieprzony, a ja coś do niego czułam. Coś mnie przyciągało do tej mrocznej bestii. 
Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a ku mojemu zdziwieniu przed nimi stał Styles. 
-Ubieraj się, jedziemy na spotkanie z moim ojcem. Musisz go oczarować, pamiętaj. -Podszedł do komody z moimi ubraniami. 
-Halo, halo! Co ty wyprawiasz?! -wydarłam się, kiedy sięgnął do kolejnej szuflady, gdzie znajdowała się moja bielizna. Wyciągnął z niej moje czerwone stringi. Chciałam zapaść się pod ziemię. Boże, daj mi jakiś cień, cokolwiek żeby się ukryć z tego zawstydzenia. 
-Nosisz stryngulki? -Jego melodyjny śmiech rozszedł się po całym moim pokoju, aż mocniej zabiło mi serce. Może i byłam cholernie zawstydzona, ale on znów odsłonił przede mną inną twarz. Twarz małego, wesołego chłopca, który cieszy się nawet z głupich majtek. 

***

W drzwiach zostaliśmy ciepło przywitani przez jego mamę, która niemal wepchnęła nas do środka i od razu zaproponowała, że zrobi nam coś do jedzenia, zanim wyjdzie na zakupy.
-Gdzie ojciec? -spytał chłodno. 
-W ogrodzie, ale to miło, że w końcu o niego pytasz. Lekarz powiedział, że grozi mu paraliż jednej strony, ale...
Nie usłyszałam dalszej wypowiedzi, bo zaczął mnie ciągnąć na taras. 


***

Niedaleko domu siedział na wózku inwalidzkim. Patrzył gdzieś w dal, być może rozmyślał nad swoim życiem i tym, że nie długo zostawi swoją ukochaną rodzinę. Nie rozumiem tylko, dlaczego Harry jest tak wpatrzony w pieniądze. Powinien teraz siedzieć i dzielić chwilę z ojcem. Niestety w tych czasach ważne są tylko pieniądze. 
-Witaj ojcze, to moja dziewczyna-Vanessa. -powiedział biznesowym tonem. Ludzie to twój ojciec, powinieneś to jakoś "milej" powiedzieć, Niebezpieczny!
Mężczyzna nawet się nie odwrócił, nadal patrzył w kolorowy krajobraz przed jego domem. Widocznie ich kontakty nie były tak "mocne" jak myślałam. 
Nie wiedząc co robić, postanowiłam przejąć kontrolę.
-Dzień dobry, miło mi bardzo pana poznać, panie Styles. Jest mi niezmiernie miło. Harry wspominał mi, że lubi pan malować. To tak samo jak ja. Od urodzenia zostałam stworzona do malowania, dlatego... 
Odwrócił się. Jego ciemne, kręcone jak Harry włosy otulały jego smukłą i wychudzoną twarz. Niebieskie jak niebo oczy oddawały magię jego nie z tej ziemi osobowości. Widać po nim, że choroba zjada go niemal na żywca. 
Mężczyzna prześwietlił cały mój wygląd, ale szczególną uwagę zwrócił na moje dłonie. Patrzył się tak na nie dobre kilka minut, a dopiero później spojrzał w moje oczy. 
-Miło mi cię poznać, Vanesso. -uśmiechnął się, ale czułam że to jest wymuszone. Chwilę po tych słowach spojrzał na Harrego, zaszkliły mu się oczy, ale szybko opanował swoje uczucia. 
-Idź stąd, chce z nią zostać sam. -dodał po chwili zwracając się do Niebezpiecznego. Jezus, Maria!
Skinął głową w kierunku swojego taty. Momentalnie zmniejszył dystans między nami i przycisnął mnie mocno do siebie. Jego lewa dłoń pocierała miarowo moje pokryte od dreszczy plecy, a po chwili pochylił się i delikatnie cmoknął mnie w czubek głowy. Zaczerwieniłam się odskakując od niego tak szybko jak było to tylko możliwe. Uśmiechnął się ukazując swoje seksistowskie dołeczki i odszedł w głąb domu. 
No to po mnie!

piątek, 23 października 2015

Rozdział 08.

Wsiedliśmy do samochodu i w ciszy wyjechaliśmy z parkingu szkolnego. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. On... stanął w mojej obronie...
Siedziałam w ciszy, oglądając widoki za oknem. Po prostu nie czułam się na siłach. Może to zły pomysł. Może nie powinnam go prosić o to by był kimś bliskim dla mnie, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam oparcia i kogoś z kim mogłabym chociaż porozmawiać. 
Spojrzałam na Harrego, który był skupiony na jeździe autem. Wyglądał niesamowicie!
Bujne loki opadały wzdłuż jego przystojnej twarzy. Mogłabym dostrzec też, że jest wręcz przesiąknięty władczą postawą. Też wybrałam sobie obiekt do zwierzeń.
- Harry, wiesz co najbardziej boli? - jakoś wyrwało mi się.
- Kiedy zranisz się w palec? - zapytał zdezorientowany.
- Najbardziej boli, kiedy chcesz wykrzyczeć całemu światu jak bardzo jesteś szczęśliwy, a nie możesz. Nie możesz, bo nie masz nikogo z kim mógłbyś się podzielić, a wiesz dlaczego? - poczułam jego przeszywający wzrok. - albo mniejsza z tym. Gdzie jedziemy?
- Dokończ, proszę.
Zawahałam się, podejrzewając, że chce specjalnie wyrwać ze mnie jak najwięcej informacji. Jednak przemknęło mi przez myśl, że może chce znać moją opinię na ten temat. Patrzyłam na niego i gorączkowo szukałam słów.
- Bo przyzwyczaiłeś się do samotności?
- Beznadzieja... Ja nie potrzebuje nikogo z kim mógłbym porozmawiać o moim prywatnym życiu, nawet o tych przykrych sprawach.
Spojrzałam na niego zszokowania.
- Nie dobrze jest wszystkiego demaskować w sobie.
- Wy kobiety patrzycie przez pryzmat czerni i bieli, dobra i zła. Wolałybyście cały dzień spędzić z ukochanym, przytulając się. A wystarczyłoby trochę pomyśleć i działać. Zamiast zmarnować dzień miziając się, możemy w tym samym czasie zarobić tyle pieniędzy... - Powiedział dumnie.
- Pieniądze to nie wszytko, nie kupisz za nie miłości, Harry.
Myślę, że uznał moje stwierdzenie jako obelgę. Fuknęłam i odwróciłam wzrok w przeciwną stronę. 

***

Obudziłam się jeszcze zanim zadzwonił mój budzik, co zdarzyło się po raz pierwszy w moim życiu. Nie chciałam wychodzić z mojego ciepłego, przytulnego królestwa, ale musiałam. W Stanach Zjednoczonych pogoda zawsze jest ciepła, ale kiedy przeprowadziłam się do Nowego Jorku, to jakbym wkroczyła do całkiem innego świata. Było tu strasznie zimno, pochmurno, rzadko kiedy pojawiało się słońce. A kiedy już się pojawiało, korzystałam z tego jak mogłam. 
Przerzuciłam włosy za siebie i związałam je na czubku głowy w niedbałą kitkę. Nie mogłam przestać o nim myśleć. O tych jego pięknych oczach. O oszałamiającym zapachu i zapierającym dech w piersiach uśmiechu. Niestety nie mogę o nim tak myśleć, bo się zakocham i tym samym złamię pakt. Strasznie to jest pokręcone.
Nalałam mleka do kubka z kawą, tworząc na górze wymyślny wzór i jednym chlustem wypiłam ją. Dzisiaj postanowiłam spędzić czas w parku rysując jakiś przepiękny pejzaż, a skoro jestem już udupiona przez nijakiego-Harrego Stylesa, to nic mnie już w życiu nie zaskoczy. 

***

W parku znalazłam cudną miejscówkę, gdzie siedział tylko jakiś mężczyzna koło trzydziestki. Cuda natury, ptaków śpiew i lekki strumyczek nadawał intensywności i oddania się w mechanice malowania. Kocham malować. Już mając cztery lata jakiś biznesmen mojej mamy chciał kupić mój obraz za trzy miliony kurcze dolarów, a narysowałam tylko jakąś gównianą krowę z kilkoma świniami. Nie wiem, czemu akurat to narysowałam, ale kupę pieniędzy proponował za to coś. 
Nagle usłyszałam z tyłu ugniatającą się trawę. Odwróciłam głowę i zauważyłam Niebezpiecznego, który głupkowato się uśmiechał i przeczesywał dłonią swoje gęste włosy. 
-Coś się stało? -Zapytałam zdziwiona jego przybyciem. 
-Przyszedłem dotrzymać ci towarzystwa.-Usiał obok mnie. Energia chyba go rozsadzała.
Przewróciłam oczami i próbowałam skupić się na malowaniu. PRÓBOWAŁAM, ale Pan Niebezpieczny nie pozwolił mi na to, bo wariuje gdy go widzę. 
-No dobra powiesz mi co się dzieje? 
-Nic. 
Westchnęłam pod nosem i pokiwałam głową. 
-Dlaczego nie rozmawiasz z rodzicami? -wycedził ni z tego, ni z owego.
-Bo nie mają na to czasu? Ty to co innego, masz rodzinę, która cie kocha. Ja natomiast mam rodziców, dla których ważne są tylko pieniądze niż własna córka.
Zapadła cisza i coraz bardziej nie wiedziałam, dlaczego jest taki chłodny. 
-Gówno wiesz o mojej rodzinie.- Wstał i zaczął iść w stronę jakiegoś faceta, którego pierwszy raz widziałam na oczy. 
W pewnej chwili złapał nieznajomego faceta za koszulę i zaczął go okładać. Szybko ruszyłam w ich stronę. Moje serce waliło jak oszalałe, kiedy desperacko próbowałam odciągnąć Harrego za ramie. Nawet nie drgnął. 
- Harry! Harry, przestań! 
Jego dłoń powędrowała w dół, by zadać kolejny cios, moje ręce kurczowo oplotły jego napięte mięśnie. 
- Zamordujesz go!
Byłam zmuszona odpuścić, kiedy wyrwał swoje ramie z mojego uścisku. Jego zaciśnięta dłoń, ciągle zadawała mocne uderzenia. Nie wiedziałam co mam robić, kiedy bezradnie patrzyłam, jak Harry konsekwentnie wybijał resztki życia z półprzytomnego mężczyzny. Twarz faceta cała pokrywała się krwią. Zaczęłam panikować. 
- Kocham cię! - krzyknęłam. Wtedy odwróciłam jego uwagę.